Witajcie!
Nawiązując do mojego poprzedniego postu o Domie Modlitwy w Wilmette, Illinois w Stanach Zjednoczonych, dzisiaj mam zaszczyt i wielką przyjemność gościć na blogu Liliannę Niemiec-Lutley, bahaitkę mieszkającą w rejonie krakowskim. Lilianna wraz ze swoją rodziną odwiedziła Dom Modlitwy w Wilmette już wiele razy i dlatego poprosiłam ją, aby nam o tym co nieco opowiedziała.
Wiara Baha’i Kraków: Witamy Cię serdecznie, droga Lilu, na Krakowskim Blogu Wiary Baha’i! Z tego, co pamiętam, wspominałaś, że miałaś wspaniałą możliwość odwiedzenia Domu Modlitwy w Chicago już wiele razy. Powiedz nam, kiedy to dokładnie było i jak wyglądała podróż do Domu Modlitwy?
Lila: Dom Modlitwy w Wilmette, Illinois, w USA odwiedzałam wiele razy podczas moich pobytów w USA począwszy od roku 1995, kiedy to udałam się tam pierwszy raz po poślubieniu mojego męża Erika, który jest amerykaninem i mieszkał przez wiele lat na wschodzie stanu Illinois mniej więcej 5 godzin jazdy samochodem od Świątyni. Po raz pierwszy odwiedziłam Świątynię w lecie 1995 roku, później kilkakrotnie w niej bywałam podczas, gdy mieszkaliśmy w USA przez rok (1997-1998), a ostatnio odwiedziliśmy ją z naszymi dwoma synami w roku 2010.
Wizyta w lecie 1995 roku z mężem Erikiem podczas podróży poślubnej |
Wizyta w lecie 1995 roku z mężem Erikiem podczas podróży poślubnej
|
Wizyta w lecie 1995 roku podczas podróży poślubnej
|
Wizyta w lecie 1995 roku z mężem Erikiem podczas podróży poślubnej
|
WBK: Jakie były Wasze pierwsze wrażenia, gdy dotarliście na miejsce i ujrzeliście po raz pierwszy budynek Domu Modlitwy?
Lila: Świątynia jest naprawdę piękna, okazała, wspaniale zdobiona i wywiera ogromne wrażenie. Wydaje się, że wszyscy w Chicago znają to miejsce, jeżdżą tam, aby się modlić, medytować niezależnie od wyznania, a także lubią tam przebywać, aby odpocząć i robić sobie zdjęcia na przykład ślubne.
Lila: W Świątyni zachwyca prostota, przepiękne zdobienia, architektura, cytaty z Pism Świętych wygrawerowane na ścianach, symbol Największego Imienia umieszczony u szczytu kopuły. W środku znajdują się tylko krzesła, na których można usiąść, aby modlić się i medytować, drzwi, okna i marmurowe zdobienia. Ta prostota ujmuje za serce i napełnia duchowością.
WBK: Czy w Domu Modlitwy odbywają się jakieś regularne spotkania modlitewne lub inne wydarzenia?
Lila: Tak, co niedzielę w Świątyni jest nabożeństwo otwarte dla osób wszystkich wyznań polegające na czytaniu Świętych Pism różnych religii i ewentualnie śpiewie a capella. Podczas bahaickich Dni Świątecznych w Domu Modlitwy odbywają się także specjalne spotkania z programem muzyczno-modlitewnym.
Lila: Centrum odwiedzających ma przepiękną wystawę, gdzie można dowiedzieć się więcej na temat jednoczącego przesłania Bahá’u’lláha oraz działań wspólnoty bahaickiej. Przewodnik oprowadza gości po centrum i odpowiada na pytania. Można obejrzeć film na temat historii i budowy Świątyni, a także zakupić książki i inne przedmioty w sklepie. Oprócz tego w piwnicach Świątyni znajduje się archiwum wspólnoty amerykańskiej, gdzie można poznać historię tej wspólnoty, a także zobaczyć wiele cennych przedmiotów związanych z Wiarą.
Lila: Świątynia otwarta jest cały rok, ale miesiące letnie są oczywiście cieplejsze i bardziej zachęcające do relaksu i medytacji w ogrodach. Można zabrać ze sobą modlitewnik, należy ubrać się odpowiednio, gdyż jest to miejsce święte.
WBK: Co najbardziej utkwiło wam w pamięci podczas waszych wizyt?
Lila: Ostatni raz odwiedziliśmy Świątynię w 2010 roku, kiedy nasz starszy syn miał 11 lat, a młodszy 9 lat. Był z nami także 9-letni kuzyn chłopców oraz ich dziadek i babcia. Była to bardzo szczególna wizyta, ponieważ dziadkowie i kuzyn mieszkają daleko i było wspaniale pojechać razem do Domu Modlitwy w Wilmette i modlić się wspólnie rodzinnie. Chłopcom bardzo podobał się sklep i zakupili sobie modlitewniki, piękne kartki oraz naszyjniki z symbolami wiary bahá’í (np. gwiazdą 9-cio ramienną).
Moja pierwsza wizyta w Świątyni także była szczególna. Mieliśmy z mężem lecieć razem z Warszawy, ale okazało się, że męża zatrzymano na lotnisku, bo nie miał nowej karty stałego pobytu i musiał załatwić potrzebne dokumenty i lecieć dwa dni po mnie. Ja już przeszłam przez odprawę paszportową i musiałam lecieć sama. W samolocie usiadłam obok młodego chłopaka, z którym od razu zaczęliśmy rozmawiać o wierze bahá’í. Był on bardzo zainteresowany, zadawał mnóstwo pytań i później umówiliśmy się właśnie w Świątyni w Wilmette. Oto on na poniższym zdjęciu z moim mężem Erikiem. Widocznie mój mąż został zatrzymany na lotnisku, abym ja mogła opowiedzieć o wierze bahá’í komuś, kto tak bardzo chciał o tym słuchać!
Lato 1995 z kolegą z Polski poznanym w samolocie |
Lato 1995 z kolegą z Polski poznanym w samolocie
|
Była jeszcze jedna bardzo szczególna wizyta chyba w roku 1997, kiedy to odwiedzałam w Chicago rodzinę McLaughlin - naszych przyjaciół bahaitów. Jest to niezwykła rodzina, mama pochodzi z Filipin, a tata z Irlandii i mają pięcioro dzieci, teraz już dorosłych. Mieszkali wtedy w Wilmette i pracowali w Świątyni, a ich dzieci studiowały w Chicago. Często ich odwiedzałam, ich synowie przyjaźnili się od dziecka z moim mężem, a ja zaprzyjaźniłam się z ich córkami. Podczas jednej z moich wizyt pojechaliśmy do Świątyni, gdzie odbywał się specjalny program modlitewny z okazji Urodzin Bahá’u’lláha. Miałam wspaniałą okazję i przywilej odczytać modlitwę po polsku podczas oficjalnego programu w Świątyni wraz z inną polską bahaitką, która też wtedy odwiedzała Chicago. Było to bardzo szczególne przeżycie. Na zdjęciu jestem ja w towarzystwie Angeliny oraz Jamala.
Z przyjaciółmi bahaitami: rodzeństwem Jamalem i Angeliną McLaughlin podczas ceremonii w Świątyni, kiedy czytaliśmy modlitwy, ja w języku polskim.
|
Odwiedziny w Świątyni z bratem męża Adamem i koleżanką z Polski
|
Odwiedziny w Świątyni z mężem Erikiem i jego bratem Adamem
|
WBK: Bardzo dziękuję, że poświęciłaś nam swój czas dzieląc się z nami Twoimi osobistymi doświadczeniami i przeżyciami. Wspaniale było gościć Cię na Krakowskim Blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz